NiBiRu: Wysłannik Bogów - recenzja
Dodane przez mendosa dnia 12.04.2006 10:40

Nie chcę na samym początku pisać tego, co piszą prawie wszyscy, o prawie wszystkich grach przygodowych, ukazujących się ostatnio na naszym (i nie tylko naszym) rynku. Odzwierciedla to, co prawda, pewne tendencje panujące na rynku wydawniczym, napiszę o tym jednak na samym końcu.



NiBiRu: Wysłannik Bogów jest dziełem autorów "Black Mirror" (produkcja Unknown Identity; wydawca Future Games), pierwotnie gra posiadała tytuł "Posel Bohu" i została wydana jedynie w Czechach, w roku 1998. Po sukcesie "Black Mirror", twórcy postanowili wykorzystać scenariusz i część zagadek z Posel Bohu, i po zmianie oprawy graficznej gry, wydali ją ponownie, a pod koniec ubiegłego roku doczekaliśmy się spolonizowanej wersji tego tytułu.



Poniżej opiszę najistotniejsze cechy NiBiRu, w następujących kategoriach: Fabuła, Zagadki, Grafika, Muzyka, Interfejs, Polonizacja; podam także moje oceny tych elementów, w skali od 0 do 9.



FABUŁA



Kolejny raz ratujemy świat, tym razem przed byłymi nazistami, którzy w czasach Trzeciej Rzeszy pracowali nad supertajną bronią, jednak ze względu na porażkę Niemiec w II wojnie światowej, badania musieli przerwać. Po wielu latach postanowili wykorzystać efekty swojej pracy, w celu przejęcia władzy nad światem, a zadaniem głównego bohatera (Martin Holan) jest uprzedzenie ich i uniemożliwienie im realizacji tych zamierzeń. O ile wydaje się to wszystko w miarę prawdopodobne, o tyle zdziwiła mnie jedna rzecz (mam nadzieję, iż pisząc o tym, nie popsuję nikomu rozgrywki): nie wydaje mi się, aby ktokolwiek rzucał pracę, studia i dom, przekonany (po bardzo krótkiej rozmowie) przez swojego wuja, iż należy udać się w daleką podróż (niejedną zresztą) i walczyć z czarnymi charakterami. Ten wątek jest, moim zdaniem, po prostu naciągany. Ponieważ fabuła jest liniowa, co w przypadku przygodówki nie jest wadą, przez całą resztę gry idziemy jak po sznurku, aż do końca, który niewiele wyjaśnia. Fabułę oceniam na 5+ .



ZAGADKI



Znaczną część gry przechodzimy "na luzie", wykonując różne zadania, używając przedmiotów i układając proste puzzle. Zdarzają się "czasówki" (trzeba w odpowiednim czasie wykonać odpowiednią czynność), nieco przypominające klimatem te z Broken Sword II, nie są one trudne, a jeśli sobie nie poradzimy, gra automatycznie "ustawia" nas tuż przed zadaniem. Moje oburzenie wywołała natomiast zagadka, w której należało posłużyć się pewnym zwierzakiem; uważam ten pomysł za wyjątkowo niehumanitarny, wręcz obleśny, znacząco obniżył on moją ocenę zagadek w grze. W końcowej części gry, zostaniemy "zaatakowani" przez zmasowane oddziały układanek, o różnym stopniu trudności, w tym słynne "kulki", krytykowane przez część graczy i w Polsce, i za granicą. Zagadki oceniam na 2 (9 normalnie, ale odjąłem 7 za wspomnianą już, niehumanitarną zagadkę).



GRAFIKA



Grafika przypomina do złudzenia tę znaną z "Black Mirror" (w grze wykorzystano - podobno udoskonalony, choć nie zauważyłem różnic - silnik graficzny "Black Mirror"). Tła są ładne, postacie nieco niewyraźne, ale ogólnie jest to do przyjęcia, oprócz Martina, który porusza się tak, jakby składał się z kanciastych klocków; jest po prostu sztywny (podobnie było z Samuelem w "Black Mirror", ale tam to nie przeszkadzało aż tak bardzo, prawdopodobnie ze względu na klimatyczne, w większości mroczne tła). Grafikę oceniam na 7.



MUZYKA

Muzyki jest w tej grze mało, nawet bardzo mało. Oprócz podkładu muzycznego, który towarzyszy nam w menu głównym gry, muzyka pojawia się tylko w kluczowych momentach - po rozwiązaniu zagadek i w trakcie czasówek. Usłyszymy motyw muzyczny, który wykorzystano także w "Black Mirror" (co ciekawe, w obydwu grach rozbrzmiewa on w trakcie eksploracji strychów). Odgłosy otoczenia są tak dobrane, że nie dekoncentrują i pogłębiają atmosferę miejsca, w którym przebywamy, spełniają zatem swoją rolę znakomicie. 9 za muzykę, która jest, 5 za tę, której nie ma, a mogłaby być, w sumie muzykę oceniam na 7.



INTERFEJS



Obsługa menu i inwentarza jest intuicyjna, generalnie interfejs jest "przyjazny", choć początkowo pewne problemy może sprawić przewijanie zapisanych stanów gry, jednak szybko się do tego przyzwyczaimy (można używać w tym celu klawiszy PageUp i PageDown, co bardzo ułatwia sprawę – drozda). Zauważyłem za to niekonsekwencję w przypisaniu funkcji klawiszom myszki, raz badamy przedmioty lewym, a używamy ich prawym klawiszem gryzonia, innym razem jest na odwrót, może to być bardzo mylące, zwłaszcza dla początkujących graczy. Szkoda także, iż nie można przyśpieszyć ruchów głównego bohatera (spowodować aby biegał), a to skutkuje niekiedy dosyć długim oczekiwaniem, aż przemieści się w obrębie danego ekranu, aby zbadać przedmiot. Można natomiast przyśpieszyć jego przechodzenie pomiędzy lokacjami, dwukrotnie klikając na wyjściu. Interfejs oceniam na 7.



POLONIZACJA



Lokalizacja, już chyba tradycyjnie dla OniMedia (wydawca gry w Polsce), zawiera sporo błędów. Na nasze szczęście jest to tylko tzw. "kinowa" wersja polska (głosy aktorów w języku angielskim, polskie podpisy), gdyż nie wiadomo co by się działo, gdybyśmy i głosy mieli po polsku. I tak widać poprawę w porównaniu ze spolszczeniem "Black Mirror", nie mamy już podwójnych napisów czy dziwnych znaków, powodujących zamieszanie i utrudniających zrozumienie przekazu. Polonizacja sprawia wrażenie, jakby była wykonana "na kolanie", w dodatku przez osoby, które gry na oczy nie widziały, nie sprawdziły nawet, jakich przedmiotów dotyczą kwestie wypowiadane przez bohaterów. Jak można tłumaczyć słowo "fuse" jako bezpiecznik, gdy widać wyraźnie, że chodzi o lont (a "fuse" znaczy i to, i to, i ma jeszcze kilka innych znaczeń)!!! Lokalizację oceniam na 1 (za to, że w ogóle jest).



PODSUMOWANIE



Gra jest warta zainwestowania 20 PLN, można przy niej miło spędzić kilka wieczorów, pozycją przełomową w gatunku nie jest i... teraz dopiszę to, co zapowiadałem na początku: jest nieco za krótka. Ale to chyba signum temporis.











5 PLUSY:

grafika
+ muzyka
+ interface
MINUSY:

animacja postaci
- niehumanitarna zagadka
- spolszczenie


autor: mendosa


AZ62