Duch też człowiek, a raczej kiedyś nim był. W każdym razie, ma swoje potrzeby i zmaga się z różnymi problemami, mimo że nie je, nie śpi ani nie oddycha. A czy można jakoś pomóc niematerialnej istocie? Tak, lecz nieodzowne okazują się tutaj zdolności mediumiczne. Owe umiejętności posiada Rosangela, główna bohaterka przygodówki Blackwell Deception. Zresztą, użytek ze swojego talentu robi już od pewnego czasu. Co najważniejsze, świetnie sobie radzi w tej dziedzinie, gdyż czwarta odsłona serii Blackwell podtrzymuje dobrą passę cyklu autorstwa studia Wadjet Eye Games.
Akcja Deception startuje w momencie, gdy Rosa przebywa na pokładzie pewnego jachtu. Panna Blackwell nie wybrała się tam jednak w celach rekreacyjnych, tylko zawodowych. Dziewczyna jest w trakcie realizacji zlecenia przydzielonego przez właściciela żaglówki, który podejrzewa, iż nabył nawiedzoną łajbę. Zadanie polega oczywiście na zweryfikowaniu jego obaw oraz ewentualnym uporaniu się z tym kłopotem. Tradycyjnie Rosangelę wspiera duch Joey Mallone, towarzyszący kobietom z rodu Blackwell. Sprawa jachtu jest zaś zwięzłym wprowadzeniem w działalność obojga bohaterów i zastępuje długi wstęp, który drobiazgowo przedstawiałby protagonistów. Dzięki temu obeznani z cyklem gracze nie odczują znużenia początkową fazą rozgrywki, a nowicjusze szybko połapią się o co biega.
Śladami złowrogiego ugrupowania
Po powrocie na suchy ląd, Rosangeli nie jest dane zaszyć się w domowych pieleszach z powodu telefonu od kolegi, który pracuje jako dziennikarz. Mężczyzna prosi o wyświadczenie przysługi, a konkretnie dokończenie jego artykułu. Sam nie może się tym zająć, ponieważ leży złożony chorobą. Dokładnie wtedy rozpoczyna się główna część fabuły. Otóż nasza bohaterka składa wizytę kumplowi i odkrywa, że cierpi on na coś poważniejszego niż grypę. W zasadzie to nic mu nie dokucza, ale trudno mówić o komfortowej sytuacji skoro facet po prostu nie żyje. Rosę czeka zatem trudniejsze zadanie niż zwykłe skompletowanie materiałów do artykułu itd. Wraz z Joeyem, przyjrzy się okolicznościom śmierci dziennikarza i sprawdzi, czy tragiczny los znajomego jest bezpośrednio związany z jego ostatnią pracą. W toku śledztwa, detektywistyczny duet trafi na następne duchy oraz przywódcę tajemniczego kultu, który prawdopodobnie przyczynia się do wzrostu liczby zgonów w mieście.

Czwarty rozdział cyklu Blackwell nie zawodzi pod względem scenariusza, trzymając poziom poprzedników. Jak zwykle, mamy do czynienia ze zgrabnym połączeniem wątków kryminalnych oraz paranormalnych. Nie zabrakło również wyraziście nakreślonych postaci. Joey i Rosa po raz kolejny udowadniają, iż potrafią się z wdziękiem przekomarzać. Jednocześnie twórcy przemycili parę celnych uwag odnoście życia tudzież otaczającej nas rzeczywistości. Przykładowo pan Mallone krytykuje szeroki wachlarz opcji w komórce partnerki, co stanowi subtelny przytyczek do dobrodziejstw Internetu oraz podawania wszystkiego na tacy. I choć nie jest wymagana znajomość starszych odsłon serii, warto nadrobić zaległości jeżeli dotąd nie zetknęliście się ze wcześniejszymi odcinkami. Wiedza ta przyda się do pełniejszego zrozumienia wątku spajającego poszczególne części sagi. Ponadto pozwoli ona wyłapać delikatne odniesienia do poprzednich produkcji w rodzaju zdjęcia kapeli, której członkowie odegrali istotne role w Blackwell Unbound.
Roz(g)rywkowy progres
Jeśli chodzi o obsługę gry, sterowanie nadal cechuje się prostotą i nie wybiega poza kanony obowiązujące w gatunku point and click. Z lewego przycisku myszy korzystamy przy przemieszczaniu bohaterów, prowadzeniu rozmów, zbieraniu oraz używaniu przedmiotów. Tymczasem po prawy sięgniemy, kiedy zechcemy rzucić okiem na daną osobę bądź rzecz. Tak jak do tej pory, ekwipunek osadzono w górnej części ekranu, a jego zawartość wyświetla się po najechaniu tam kursorem. Prócz zgromadzonych rekwizytów, na pasku inwentarza znajdziemy m.in. telefon komórkowy oraz ikony odpowiedzialne za przełączanie się pomiędzy bohaterami, co jest również możliwe przy użyciu klawisza Tab. Sama komórka to unowocześniona wersja notatnika, wzbogacona o dodatkowe opcje. Panna Blackwell poszła bowiem z duchem czasu, zaopatrując się w praktyczne urządzenie wielofunkcyjne. Gadżet ten służy nie tylko do dzwonienia, ale i do przeglądania maili, surfowania po sieci czy znanego z dawnego notesu kolekcjonowania poszlak.

Rozgrywka w dalszym ciągu nie stanowi wielkiego wyzwania dla zaprawionych w bojach przygodówkowiczów, aczkolwiek Deception wydaje się być pewnym krokiem naprzód w stosunku do starszych części. Wcześniej ukończenie każdej z odsłon zajmowało mniej więcej 3 godziny, natomiast tym razem zabawa potrwa o ponad 60 minut dłużej. Zauważyłam ponadto nieznaczny wzrost poziomu trudności. Gameplay opiera się głównie na konwersacjach oraz zagadkach inwentarzowych, nie wymagających przestawiania się na abstrakcyjny tok myślenia. Z ulgą odetchną więc odbiorcy, których nie bawi otrzymanie kwasu po wlaniu szklanki miodu do łyżki bimbru itp. Co do dialogów, niekiedy będziemy musieli wskazać konkretne kwestie, aby popchnąć fabułę do przodu. W dobrnięciu do finału niejednokrotnie pomoże nam też współpraca Joeya oraz Rosangeli. Kobiecie przydzielono takie zadania jak pogawędki z żywymi ludźmi czy podnoszenie przedmiotów, zaś jej towarzysz potrafi chociażby przenikać przez zamknięte drzwi i użyć bardzo praktycznej umiejętności podmuchu. Poza tym, ucieszył mnie powrót porzuconego w Blackwell Convergence łączenia wskazówek w celu uzyskania nowych wniosków.
Graficzny odwrót
Trzecią część serii odznaczała się dużym postępem w obrębie oprawy wizualnej, dzięki czemu mogła zainteresować osoby nie przepadające za stylem retro. W przypadku Deception, będę bardziej oszczędna w pochwałach, a nawet muszę trochę ponarzekać. Gwoli ścisłości, grafika ponownie zabiera nas do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i spodoba się miłośnikom owej stylistyki. Niemniej uciekła gdzieś głębia kolorów wraz z przykuwającymi wzrok detalami, jakie cechowały poprzednie spotkanie z parą sympatycznych detektywów. W „czwórce” szczególnie ucierpiała panna Blackwell, która straciła zaokrąglenia w tzw. strategicznych miejscach. Na swoim stałym, wysokim poziomie stoi za to muzyczna warstwa produkcji. Wchodzące w skład ścieżki dźwiękowej utwory są różnorodne, a także kreują odpowiedni do danej sytuacji nastrój. W grze usłyszymy zarówno jazz, jak i dyskotekowe rytmy czy melodie potęgujące uczucie tajemniczości. Nie zawodzi również angielski dubbing, gdyż aktorzy generalnie dobrze wykonali powierzone im zadanie.

Reasumując, Deception to kolejny udany rozdział sagi Blackwell. Wprawdzie grafika wypada nieco gorzej od „trójki”, ale miłośnicy pikseli nie będą sobie zaprzątać tym głowy. Dla nich liczy się fakt, iż pozycja od Wadjet Eye Games wygląda niczym point and click z dawnych lat. Co więcej, produkcja dotrzymuje kroku poprzedniczkom od strony fabularnej, a zarazem lekko je przewyższa pod względem długości i stopnia skomplikowania rozgrywki. Dlatego też nie rozczarujecie się czwartym odcinkiem serii, zwłaszcza jeżeli gustujecie w klasycznych przygodówkach oraz detektywistyczno-paranormalnych historiach.
7,5 | PLUSY: ciekawa fabuła + wyraziste postaci + wielofunkcyjny telefon Rosy + dłuższa i nieco trudniejsza od wcześniejszych odsłon serii + bardzo dobra ścieżka dźwiękowa |
MINUSY: gorsza grafika w porównaniu z Convergence - nie dla hardcorowych graczy |
Autorka: crouschynca