Seriale kryminalne od dawna cieszą się olbrzymią popularnością. Kiedyś ludzie tłumnie zasiadali przed telewizorami, aby śledzić kolejne odcinki Columbo czy Kojaka. Dziś tryumfy święcą chociażby CSI: Kryminalne Zagadki Las Vegas wraz ze swoimi spin-offami. Ponadto, w dobie silnego rozwoju branży multimedialnej telewizyjne opowieści detektywistyczne stanowią łakomy kąsek dla twórców gier video. W końcu niejedna osoba chciałaby przeprowadzić śledztwo wspólnie z bohaterami ulubionej serii. Producenci i wydawcy widzą zaś okazję do łatwego zarobku, o czym świadczy powstanie kilku przygodówek wykorzystujących markę CSI. W gronie owych egranizacji znajduje się również NCIS, czyli adaptacja innego bardzo popularnego serialu kryminalnego. Czy tytuł ten okazał się godną reprezentacją Agentów NCIS w świecie wirtualnej rozrywki? Tego bym nie powiedziała...
Agenci NCIS należą do takich produkcji telewizyjnych, które w rodzimej Ameryce notują najwyższe słupki oglądalności. We wrześniu 2012 r. w Stanach Zjednoczonych rozpocznie się emisja dziesiątego sezonu. Co ciekawe, hit stacji CBS, który narodził się dzięki serialowi JAG - Wojskowe Biuro Śledcze, zdążył już dorobić się własnego spin-offu o nazwie Agenci NCIS: Los Angeles. Nie dziwi zatem idea przeniesienia owej serii na komputery osobiste, a także na konsole Xbox 360, PS3, Wii oraz 3DS. Dla mnie szczególnie atrakcyjna wydała się wersja na PlayStation 3 ze względu na obsługę kontrolera ruchu Move. Dlatego też sięgnęłam właśnie po nią. Gra sama w sobie również mnie zaciekawiła, chociaż nie oglądam regularnie serialu. Widziałam parę odcinków i wszystkie mi się podobały. Poza tym, lubię detektywistyczne historie. Czemu miałabym więc nie spróbować? Szkoda tylko, że spotkało mnie rozczarowanie pomimo niewygórowanych oczekiwań wobec tej przygodówki.
Co dobrego?
Moje początkowe narzekania nie oznaczają jednak, że produkcja studia Ubisoft Shanghai nie posiada żadnych plusów. Omawiając jej poszczególne aspekty, zacznę właśnie od zalety, jaką niewątpliwie jest fabuła. Podobnie jak telewizyjny pierwowzór, przygodówka przedstawia losy pracowników rządowej agencji, która zajmuje się przestępstwami związanymi z amerykańską marynarką wojenną oraz piechotą morską. Rozgrywkę rozpoczynamy od na pozór zwyczajnego napadu na kasyno, ale z czasem nasze dochodzenia stają się bardziej zawiłe. Łącznie przeprowadzimy cztery śledztwa, będące swoistymi odpowiednikami epizodów ze szklanego ekranu. Rozdziały gry zachowały nawet konstrukcję serialowych odcinków, co mnie osobiście ucieszyło. We wstępie dowiadujemy się o popełnieniu przestępstwa, aby po chwili obejrzeć znajomą czołówkę. Następnie pomożemy agentom zebrać dowody, a także przeprowadzić przesłuchania i analizy. W międzyczasie wyciągniemy kolejne wnioski, dzięki którym zbliżymy się do rozwiązania danej kryminalnej zagadki. Przy okazji warto też zaznaczyć, iż twórcy zastosowali zabieg doskonale znany z przygodówek z cyklu CSI. Otóż każda ze spraw stanowi odrębną całość, lecz jednocześnie są one ze sobą powiązane, nadając projektowi odpowiednią spójność.
Muszę przyznać, że przedstawione w grze historie nie odstają poziomem od standardowych telewizyjnych odcinków i sprawdziłyby się w aktorskiej wersji NCIS. Oczywiście nie ma tutaj mowy o kryminalnych majstersztykach pokroju najlepszych powieści Agathy Christie, ale wielbiciele serialu powinni docenić fabularną warstwę produkcji. Ponadto, skoro poruszyłam temat konstrukcyjnej zgodności z oryginałem, nie mogę pominąć innej bardzo istotnej rzeczy. Otóż sukces Agentów NCIS w dużej mierze bazuje na charyzmatycznych bohaterach oraz relacjach pomiędzy nimi. Na szczęście, gra stara się zachować wierność pierwowzorowi również i pod tym względem. Spotkamy w niej zatem ekipę dowodzoną przez Leroya Jethro Gibbsa. Co więcej, będzie nam dane pokierować wszystkimi członkami owego zespołu, włącznie z ich szefem. Oprócz tego, fanom serii zapewne przypadną do gustu takie smaczki jak na przykład zabawne teksty Tony'ego DiNozzo, problemy Zivy David z angielskimi idiomami czy uwielbiany przez Abby Sciuto napój Caf-Pow.
Rozgrywkowa klapa
Niestety, płynącą z odkrywania fabuły przyjemność ustawicznie zakłóca nudny gameplay. Eksploracja miejsc zbrodni sprowadza się głównie do fotografowania materiałów dowodowych, np. dziur po kulach, ciał ofiar czy śladów krwi. Grając w NCIS, możemy zapomnieć o kompleksowych badaniach terenu ze skrzynką pełną przeróżnych narzędzi. To nie CSI, gdzie do naszej dyspozycji oddawano proszek magnetyczny, waciki, probówki i inne przydatne gadżety. Wykonane przez nas zdjęcia zostają opatrzone uwagami odnośnie aktualnych postępów i w takiej właśnie postaci figurują w wykazie dowodów, który zastępuje tradycyjny ekwipunek. Zabawa aparatem początkowo wydała mi się dosyć ciekawa. Wymaga ona bowiem kadrowania ujęcia, a następnie wciśnięcia i wyzwolenia właściwego przycisku w odpowiednim momencie. Zajmujemy się tym jednak tak często, że szybko odczuwamy przesyt. Dodam jeszcze, że na miejscu zbrodni musimy czasami przesuwać pewne obiekty czy wspiąć się gdzieś wyżej poprzez poruszanie gałką pada lub kontrolerem Move. Niekiedy przyjdzie nam też uporać się z sejfem bądź zwykłą kłódką, lecz za każdym razem odbywa się to w identyczny i zarazem bardzo prosty sposób.
Współczesne historie w stylu CSI nie potrafią obyć się bez laboratoryjnych analiz. Nie inaczej jest w przypadku wirtualnych Agentów NCIS, chociaż gra nie pozwala na samodzielne zbieranie materiałów dowodowych. W tym miejscu znowu pomarudzę, gdyż praca w laboratorium stoi na niemalże zerowym stopniu trudności. W trakcie porównywania odcisków palców czy naboi, dostajemy zaledwie kilka propozycji do wyboru, spośród których szybko zidentyfikujemy właściwy wzór. Analizy chemiczne przeniosły mnie zaś do czasów wczesnego dzieciństwa, kiedy to dopiero uczyłam się rozróżniać kształty. Jeszcze bardziej ubogo prezentują się oględziny zwłok, ponieważ ograniczają się do fotografowania podejrzanych punktów na trójwymiarowych modelach ciał. Z kolei hackowanie polega na pokonywaniu łatwych mini-gierek testujących pamięć, szybką reakcję oraz… umiejętność dopasowania kolorowych wzorów, co mocno zalatuje zadaniami dla przedszkolaków. Odrobinę ambitniej wypada śledzenie podejrzanego drogą satelitarną, mimo że to typowa zręcznościówka. Niezłym pomysłem jest tzw. tablica dedukcji, z którą zetkniemy się w różnych pomieszczeniach agencji. Analizując zgromadzone dowody, łączymy je ze sobą i rozwiązujemy testy wyboru. Jak łatwo się domyślić, wskazanie prawidłowej odpowiedzi nie nastręcza jakichkolwiek problemów, lecz generalnie quizy należą do jaśniejszych punktów rozgrywki. Zawodzą za to przesłuchania oparte na sekwencjach QTE. Zamiast pozwolić graczom na dobór kwestii dialogowych, twórcy każą wciskać we właściwym czasie odpowiedni guzik. Owych wywiadów nie ratuje nawet podważanie zeznań poprzez pokazanie adekwatnego materiału. Wyczerpawszy możliwości pomyłek, nie ponosimy żadnych konsekwencji i przechodzimy źle rozegrany fragment od nowa. Podobnie jest zresztą z pozostałymi zadaniami w NCIS.
Przygotowany przez Ubisoft Shanghai tytuł nie należy do długich produkcji. Ukończenie wszystkich spraw zabrało mi mniej więcej 6,5 godziny. Liczba ta nie robi zbyt dużego wrażenia w porównaniu z Gray Matter, sequelami Black Mirror oraz innymi kilkunastogodzinnymi przygodówkami. Paradoksalnie krótki czas rozgrywki można by uznać za zaletę zważywszy na oferowane przez NCIS "atrakcje". Najbardziej dobiło mnie ciągłe wykonywanie identycznych czynności. Oprócz tego, czary goryczy dopełnia banalny poziom trudności. Na dodatek, na każdym kroku wyświetlają się stosowne instrukcje obsługi. Przez cały czas trwania rozgrywki miałam zatem wrażenie, że deweloperzy uważają graczy za osoby cierpiące na notoryczne zaniki pamięci. Po takich przeżyciach, koniec ostatniego śledztwa przywitałam z wyraźną ulgą. Mimo wszystko nie przypiszę czasu trwania zabawy w poczet plusów produkcji. Moim zdaniem, poszczególne dochodzenia powinny trwać dłużej, a przy tym zawierać bardziej urozmaicone i wymagające zadania.
Parę słów o sterowaniu
NCIS w wersji na konsolę PS3 obsługuje tradycyjny pad oraz kontroler ruchu PlayStation Move. W ogólnym rozrachunku lepiej wypada gamepad. Na jego korzyść przemawia przede wszystkim fakt, iż przyzwyczaiłam się do niego zdecydowanie szybciej niż do różdżki. Co prawda, sterowanie nie dorównuje konsolowej Captain Morgane and The Golden Turtle oraz większości klasycznych przygodówek na PC, lecz nie było źle. Move nie sprawdza się niestety jako główna atrakcja wydania na PlayStation 3. Otóż podczas operowania owym urządzeniem odnotowałam dość sporo problemów z precyzją. Trudności przysporzyło mi m.in. namierzanie małych aktywnych punktów na miejscach zbrodni. Różdżka wygrywa natomiast na polu hackowania i namierzania sygnału GPS, gdyż tego rodzaju zadania zaliczyłam prędzej niż przy pomocy podstawowego kontrolera.
Audio-video niby ok, ale...
Co do grafiki, trójwymiar w NCIS dotyczy zarówno lokacji, jak i postaci. Wprawdzie odwiedzane miejsca są w miarę starannie wykonane, ale bije od nich spartański styl. Za sprawą surowego charakteru, przegrywają ze szczegółowymi dwuwymiarowymi planszami, które urzekły mnie m.in. w dziełach autorstwa Daedalic Entertainment czy w wiekowych już Syberiach Benoît Sokala. Chociaż postaci nie można uznać za mistrzostwo świata, na ogół prezentują się przyzwoicie. Co najważniejsze, większość członków ekipy Gibbsa przypomina bohaterów ze szklanego ekranu. Jedynie u wirtualnego Timothy'ego McGee nie dopatrzyłam się jakiegokolwiek podobieństwa, zaś u Tony'ego DiNozzo występuje ono w ledwie śladowych ilościach. W przypadku przerywników filmowych, muszę przyczepić się do sekwencji zrealizowanych w formie niemalże statycznych scen. Boli to tym bardziej, iż w takich momentach gra pokazuje najczęściej dynamiczne wydarzenia. Jako przykład wystarczy podać scenę napadu na bank. Po tego rodzaju fragmentach spodziewałam się dynamiki, a nie pokazu slajdów niczym w niskobudżetowej produkcji od małego studia.
Jeżeli chodzi o dźwiękową stronę przygodówki, muzyka jest raczej oszczędna i nie obfituje w wiele utworów. Z pewnością wielbiciele serialu ucieszą się słysząc znajomy motyw przewodni w trakcie czołówki każdego rozdziału. Rozczaruje ich za to inny element oprawy audio, a mianowicie voice-acting. Nie twierdzę, że jakość dubbingu woła o pomstę do nieba. Osobiście uważam, iż zatrudnieni aktorzy odpowiednio wczuli się w powierzone im role. Doceniam też obcy akcent u bohaterów odmiennej narodowości. Problem prawie wszystkich lektorów polega na tym, że nie wchodzą oni w skład oryginalnej obsady. Swoje telewizyjne role powtarza tylko dwóch aktorów. Jednym z nich jest David McCallum, czyli serialowy lekarz sądowy dr Donald "Ducky" Mallard. Drugi to Robert Wagner, który wciela się w ojca agenta DiNozzo.
No i kto ma zagrać?
Właściwie nie wiadomo do kogo zaadresowana jest produkcja od chińskiego oddziału Ubisoftu, mimo że w pierwszej chwili odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista. Zaawansowanych graczy odstraszy dziecinny wręcz poziom trudności. Z kolei tematyka oraz widoki martwych ciał dyskwalifikują ową przygodówkę jako produkt dla najmłodszych. Natomiast telewidzowie, którzy na co dzień nie sięgają po gry video prawdopodobnie poczują się znudzeni monotonią rozgrywki. Być może NCIS zadowoli najmniej wybrednych niedzielniaków. Istnieje jednak ryzyko, że nawet im zacznie w pewnym momencie doskwierać konieczność ciągłego robienia tych samych rzeczy. Podsumowując, fani Agentów NCIS na pewno zasługiwali na coś więcej. Uważam, że zdecydowanie lepszym rozwiązaniem dla miłośników serii byłoby wykorzystanie scenariusza gry na potrzeby telewizyjnych epizodów. Wielbiciele pierwowzoru zaoszczędziliby wówczas pieniądze oraz nieco czasu. A gdyby mimo wszystko komuś bardzo zależałoby na zdobyciu owej pozycji, doradzam nie przepłacać, tylko cierpliwie poczekać na naprawdę dużą obniżkę.
4,5 | PLUSY: zgodność z telewizyjnym pierwowzorem + ciekawa fabuła + w większości przypadków główni bohaterowie są podobni do aktorów z serialu + serialowy motyw przewodni + niezły dubbing |
MINUSY: monotonna - za krótka - za łatwa - za droga w stosunku do tego, co oferuje - problemy z precyzyjnym sterowaniem przy użyciu kontrolera Move - surowy wygląd lokacji - McGee w ogóle nie przypomina serialowego odpowiednika, a DiNozzo jedynie w minimalnym stopniu - niektóre przerywniki filmowe - usłyszymy tylko dwóch aktorów z oryginalnej obsady |
autorka: crouschynca